Jutro jest kolejny trudny dla mnie dzień.
Właśnie szesnaście lat temu byłam wniebowzięta. Wychodziłam z oddziału neurochirurgicznego i miałam ogromną nadzieję, że już nigdy nie będę musiała oglądać Jego parszywej gęby. Niestety, już właśnie ósmego marca okazało się, że wcale nie wychodzę do domu. Nawet na pieprzoną przepustkę mnie nie wypuścił.
Od razu miałam jechać na oddział rehabilitacji neurologicznej, w końcu to, co on spieprzył, chciał "jakoś" naprawić przez co załatwił mi miejscówkę na tym oddziale. I takim oto sposobem: powinnam być mu dozgonnie wdzięczna, bo w końcu mógł mi tego nie załatwiać, nie? Może to była jakaś próba odkupienia swoich win? Może go po prostu sumienie ruszyło?
Chociaż, z drugiej strony, jakie sumienie?
On nie posiadał czegoś takiego... Bo przecież, gdyby posiadał, to by go chyba używał, nie?
Moim zdaniem właśnie oni (Pan Doktorek i Pan Profesorek) ponoszą odpowiedzialność za to, co się stało? Bo kto im powiedział, że ja będę chciała tak żyć? Mogli mnie zabić, tam, na stole... Może nawet przeszło im coś takiego przez głowę? Wiem, zaraz pojawią się głosy: może masz tu jakąś misję? Może właśnie dlatego jeszcze Pan Bóg nie chciał Cię u siebie.Tylko co to może być? Bycie idiotką i kulą u nogi dla każdego, kto jest mi drogi? Czy zawalanie wszystkiego, na czym mi w jakiś sposób zależy?
Momentami mam tak, że naprawdę żałuję, że się urodziłam.
Albo nie. Nie "że się urodziłam", ale właśnie tego, że oni mnie nie zabili tam, na stole...
A może to jest zupełnie moja wina? Przecież to w MOIM głupim łbie to gówno się rozlało, a później oni biedni, musieli się natrudzić, żeby mi ten wylew opanować i ZAŁAGODZIĆ (no właśnie, załagodzić?) jego skutki.
Może oni są Bogu Ducha winni, a to ja ponoszę za to całą odpowiedzialność?
Jak za wszystkie plagi i zło tego świata?
Przecież on był taki cudowny i nieomylny...
Coraz częściej żałuję, że mnie nie zabił...
Mam ochotę się po prostu rozpłakać z bezsilności.
A w dodatku boli mnie ta pierdolona ręka! I nie mam już siły na zmaganie się z tym głupim światem...
Nie potrafię uwolnić się od swojej przeszłości. Nie umiem powiedzieć "wybaczam Ci i proszę o wybaczenie", choć tak bardzo bym chciała...

M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

marzenia... te duże i te maleńkie...