Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

dwa metry nad niebem:

Dokładnie za tydzień o tej porze będę już na rehabilitacji. Mam stawić się tam około piątej po południu. Tak, w niedzielę. Ale jeśli będzie ładna pogoda, to wyjedziemy już rano, bo mój tata oraz moja malutka (7 letnia) siostra lubią jeździć na nartach, a tam, w miejscowości do której jadę, jest stok narciarski :) A z moim przeziębieniem skończyło się tak, że poszłam do lekarza rodzinnego, a on wybadał u mnie zapalenie oskrzeli i przepisał mi antybiotyk, ale jeszcze tylko dwa dni i już odstawię. W sensie - skończy mi się. Hura! W ten weekend byłam w szkole. Zaliczyłam ćwiczenia z Finansów, z kobietą, u której gdybym normalnie pisała zapewne bym nie zaliczyła tej zerówki. Ale zaliczyłam - mam przynajmniej to z bani. I matmę raczej też mam z bani, bo jak powiedział nam to nasz prowadzący - trzeba naprawdę być głąbem, żeby nie zaliczyć. I on nie ma zamiaru przyjeżdżać tu w sesji zasadniczej :) I jeszcze jedne zajęcia zaliczyłam, tym razem na piąteczkę. Zarządzanie jakością. Ale to

sesja...

Sesja coraz bliżej, a ja się rozłożyłam... Muszę teraz jak najszybciej się ogarnąć, bo za półtora tygodnia (dokładnie 10 dni) jadę na rehabilitację. Głównie jestem nastawiona na rehabilitację ręki, ale różne ćwiczenia będę tam miała. Wybieram się do ośrodka Marzenia, gdzieś w okolicach Gołdapi. Zobaczymy - słyszałam dobre opinie o tym ośrodku. Ponad to jeszcze przed wyjazdem muszę załatwić okulistę, jestem umówiona na piątek (a w sobotę mam szkołę), a muszę go załatwić, bo chciałabym w końcu załatwić te wszystkie papiery do prawka. Chciałam jeszcze zapisać się do laryngologa przed wyjazdem, ale niestety - nie zdążyłam. Mówiłam? Od wczoraj biorę antybiotyk, lekarz wybadał mi zapalenie oskrzeli i w ogóle nie słyszę na PRAWE ucho... No po prostu - full servis... Żeby nie było, to była ironia. A teraz robię notatki z wykładów. I już mi t nijak nie idzie. Czy naprawdę ja muszę wiedzieć (na pięć minut) jakie funkcje ma kapitał, jakie są jego zadania i w ogóle znać te wszystkie chore de

miało być pozytywnie, ale nie wyszło:

Szukam pomysłu na siebie. Na swoje życie. Nie wiem jeszcze co mam robić ze swoim życiem, a zdaję sobie sprawę, że moi rodzice nie będą żyć wiecznie. Jednocześnie też nie chciałabym przez całe życie tylko z nimi siedzieć. Jestem teraz uwikłana w takie chore "przyjaźnie". Moja przyjaciółka niby jest, a tak naprawdę jej nie ma. Mój przyjaciel jest okej, ale to dzieciak, który mam wrażenie, że nie zna życia... A może to ja taka jestem? Moi rodzice gadają: aaa, wyjdź do ludzi, po co tak siedzisz w tym domu wiecznie? A teraz, jak moja mamuśka ma problem z oczami i nie może wsiadać za kółko, to też nigdzie nie wychodzi... Bo nie może? Może, tylko to wiązałoby się z tym, że musi na przystanek leźć, jechać autobusem (oczywiście jeśli przyjedzie) przesiadać się w mieście w jakiś inny autobus i dopiero miałaby szansę gdziekolwiek się dostać... I to ja taka jestem? Chciałabym być niezależna. Albo przynajmniej znaleźć sobie jakąś pasję, która pochłonęłaby mnie bez reszty. Miałam
Wczoraj wieczorem dzieci (moja siostra i mój kuzyn) pomalowały mi włosy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kolor. Otóż mam teraz piękne, różowe ;) Ale spoko, zaraz i tak będę je myła, a dzieciaki pomalowały mi je taką kredką zmywalną - także luz. Powiem Wam tylko, że wyglądam bardzo stylowo - na Rock na Bagnie wręcz idealnie. A propos, pewnie w tym roku pewnie pojadę właśnie tam. Jeszcze co prawda nie mam biletów, ale, być może, będę mogła tam właśnie jechać. Poza tym mam zupełnie inny stosunek do świata i ludzi mnie otaczających. Jutro rano muszę jechać, odebrać paczkę. Ponad to, chciałabym wpaść, pokazać się w pracy - co prawda mam jeszcze zwolnienie lekarskie, ale może jutro będę się na tyle dobrze czuła, że dam radę tam pójść :) A co poza tym? Chciałabym chyba jechać, jak już będę na mieście, do swojego ukochanego, zielonego ogólniaka. Chyba bardziej tylko, niż pokazać się w zielonym, chcę pokazać się Panu, od którego się to wszystko zaczęło, ale na to muszę zaczeka