półtorej roku psu w dupę...:

Jestem WKURWIONA! Tak, i będę to nazywać po imieniu.
Otóż półtorej roku temu zapisałam się na rehabilitację, dzisiaj w końcu, pierwszy raz tam poszłam.
ale, ale, ale... nie mogło być tak świetnie. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że w Ełku panuje średniowiecze. Tak, moi drodzy!
Takie metody leczenia usprawniającego panowały mniej więcej w latach dziewięćdziesiątych, ubiegłego wieku. Bo gdy ja byłam na oddziale neurochirurgii albo rehabilitacji neurologicznej w Centrum, a było to w roku 2001, już te metody były wcale nie młode.
I jutro pójdę do tej lekarki, która mnie "badała" i "kierowała" na tę rehabilitację. I zapytam jej, czy to ma tak wyglądać, ta rehabilitacja, bo jeśli tak to ja podziękuję. I nie będę marnować kasy z NFZ'u, bo to nie ma sensu. Nie wierzę, że w XXI wieku, niemal że w trzeciej dekadzie, nie ma metod bardziej adekwatnych do schorzeń neurologicznych. Choćby te pieprzone neuromobilizacje, które robiła mi kiedyś pani Monia... A nie, pierdolone bloczki!!!
No sorry, ale nie. Nie pozwolę na to, aby mnie tam te fizjoterapeutki zrobiły jeszcze bardziej upośledzoną.
Jestem zawiedziona. Tak po prostu, zawiedziona. Już nie zła, nie wściekła, ale zawiedziona. Bo myślałam, znowu, że będzie lepiej...

M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

marzenia... te duże i te maleńkie...