A ja nie wiem o co chodzi...

Kompletnie nie wiem o co chodzi, ale to się już robi nudne!
Otóż (muszę wymyślić jak inaczej zaczynać zdania, wybaczcie!): dzisiaj, tak jak w grudniu (dokładnej daty nie podam, bo w tej chwili nie pamiętam), miałam deja vu.
Co się stało?
Wczoraj wieczorem zauważyłam, że znowu rozlała mi się żyłka w oku (znowu w prawym), a dzisiaj przy śniadaniu poczułam, że "coś" mi z nosa chyba cieknie (ot, takie nic) i chciałam to wytrzeć. Okazało się, że to znowu krew! Ja już, kuźwa, nie wiem o co chodzi... Czy to od ogrzewania? Czy to od mrozu? Chociaż wczoraj przecież nie wychodziłam na podwórko? Już szybciej by mnie coś takiego złapało w środę czy w czwartek, ale dzisiaj? Kompletnie nie wiem dlaczego?
Już po prostu mam dość tego wszystkiego... Ale to nic. Dam radę! Tylko niech ta moja lekarka zadzwoni, żebym przyjeżdżała do Lublina na ten cholerny zabieg. To jej powiem o tym wszystkim i może ona coś na to zaradzi? W końcu jest nie tylko lekarzem, ale też Neuro... no dobra, nie będę pisała, jak wczoraj nazywałam Pana Wujka, bo to nie było ani miłe, ani przyjemne, ani nawet kulturalne :D a ona przecież jest w tej samej specjalizacji, co Wujek :D Ale to jest zupełnie inna liga.
I widzicie, znowu to robię! A już się zarzekałam, że ani słowa nie powiem ani nie napiszę o Wujku-H... dopasujcie sobie słowo rymujące się :)
Wiem, powinnam z tym skończyć, ale co mam zrobić, jak wszystko mi się z nim kojarzy? A nawet więcej, wszystko co robię, można powiedzieć, że robię przez niego. Gdyby nie oni nie byłoby tych wiecznych rehabilitacji, teraz nie czekałabym na telefon, jak głupia, tylko być może pracowałabym gdzieś w Polsce...
Dobra, dość!
Posłuchajcie sobie :)
M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga