post z wczoraj, przepraszam...

No i raczej nic nie wyjdzie z tej mojej operacji między świętami. Wczoraj dzwoniłam na oddział i babka mi powiedziała, że nic z tego. Że między świętami nie robią przyjęć... Trochę się wkurzyłam, bo już ta moja prawa ręka doprowadza mnie do szewskiej pasji! No, ale cóż, przecież nie jestem umierająca, prawda?
A wczoraj tak źle się czułam, że myślałam, iż zejdę. W ogóle trzy razy w ciągu dnia leciała mi krew z nosa. W sumie lepiej, jak się skatalizuje na zewnątrz, niż miałaby we łbie się rozlać, chyba... Chociaż i tak w sumie nawet jakby coś się tam działo, to nie byliby w stanie tego stwierdzić, bo przecież mam bateryjkę, dzięki której nie mogę być badana rezonansem...

A teraz będę się ogarniać. Już choinka w domu, jeszcze trzeba ją ubrać. Szkoda, że nie mam nikogo, przy kim mogłabym spędzić te święta. I znowu będę miała przechlapanego Sylwestra...
I kolejny rok psu w dupę... Robię się coraz starsza, chyba pójdę do zakonu. Bo raczej nie widzę dla siebie innej drogi...
Mam dość tego wszystkiego. Przepraszam.
M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga