kolejny dłuuugi dzień:

Dzisiaj był dłuuugi dzień. Zaczął się mój ostatni tydzień bez szkoły, bo już na weekendzie idę na studia.
I dzisiaj miałam też pierwszą rozmowę z panią psycholog w ośrodku. Teraz takie rozmowy będą raz w tygodniu, w poniedziałki. Mam nadzieję, że będzie mi lżej po dwóch - trzech... Na razie wiem, że muszę w poniedziałki brać chusteczki higieniczne. Bo, przynajmniej na razie, będą mi potrzebne. Dzisiaj nawet jeszcze nie doszłam do tego jak bardzo on mnie skrzywdził. Czym?
Tym, że mi naobiecywał złotych gór... A przynajmniej sprawności, a tu gówno! Ani fizycznie, ani psychicznie, a co za tym idzie mentalnie ani społecznie... I wiecznie będę wracać do tego huja! Bo nie potrafię inaczej... Przepraszam, jeśli kogoś to uraziło, ale ja już nie mogę. To, że on był takim... nawet nie potrafię go nazwać.

Ciekawa jestem czy i jak zareagowałby Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, gdyby mnie spotkał? Rozpoznałby mnie? Musiałabym mu przypominać, kim jestem? Czy, tak jak Wujek Piotr (tak będę na Pana mówić!), rozpoznałby mnie?

Dziwne jest to, że kiedyś, gdy byłam w Centrum nikt nie namówiłby mnie za nic w świecie, żebym mówiła "ciociu"/"wujku" na personel neurochirurgii (i rehabilitacji), chociaż oni właśnie tego wymagali od większości dzieciaków (zwłaszcza, jeśli dzieciaki były małe, tak jak ja); teraz natomiast nie miałabym z tym najmniejszego problemu. No, może z powiedzeniem do Pana Piotra "wujku" lekki problem bym miała, ale to tylko tylko przez wzgląd na mój szacunek do niego.
Ale np. już ze śmianiem się z ciotki Dorotki problemu nie mam. Ale ona raczej wie, że to wszystko to żarty.

I cholera, nadal nie wiem, co zrobić z tym wyjazdem do Lublina. Najlepiej by było, gdybym tam pojechała w grudniu. Nie wiem jeszcze do końca, jak to będzie, bo w Ełku mają przekształcać szpital wojskowy w filie kliniki lubelskiej. Takie chodzą słuchy... Ale jak to będzie? Niby sama neurologia tu jest. Dzisiaj nawet słyszałam, że jak jest neurologia, to może i neurochirurgia powinna powstać? Ja byłabym bardzo happy, gdybym nie musiała nigdzie jeździć, chociaż z drugiej strony? Może to jest właśnie dla mnie znak? Jeśli nie powstanie neurochirurgia w Ełku, to będzie znak, że powinnam się tyle razy tam pojawić, żeby w końcu spotkać się z tym popaprańcem. I żeby mi to wszystko, krok po kroku, jak krowie na rowie wytłumaczył. Chyba już jestem na to gotowa. W końcu czekam na to już od siedemnastu lat. Myślę, że jak wytrzymam jeszcze ze dwa, góra trzy lata to będzie maksimum. Potem pęknie we mnie jakaś tama i mogą być straty w ludziach. A ja chciałabym raczej zminimalizować je do minimum. Bo to, że straty będą jestem o tym przekonana. Bo jeśli się już z nim spotkam, to ja naprawdę nie ręczę za siebie.

M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A ja nie wiem o co chodzi...