co się odwlecze, to...

...podaj buty!
Nie oddałam w końcu tej pracy. Muszę ją jeszcze poprawić.
Ale, nie to jest w tym momencie najważniejsze.
Za 3 tygodnie znowu idę na tydzień urlopu. Oczywiście nie jest to tak, żebym nigdzie nie wyjeżdżała.
Tym razem jadę do Lublina. Do mojej pani doktor. Musze jej zapytać, czy to normalne, że jak się ładuję, to aż mnie trzęsie to napięcie.. 
A przy okazji, jak już będę w Lubku, to "przypadkiem" zajadę do Warszawki. I tym razem chyba naprawdę zajadę do Niego. Tylko, że tym razem odpowiednio się przygotuję. Będę miała ostatni rezonans (co prawda robiony jakieś pięć lat temu, ale to nie moja wina, że mam teraz stymulator i nie mogę nawet się zbliżać do takich maszyn). Ponad to już przecież wiem, co mi jest - Parkinson, a to, że u tak młodych osób niespotykany - to już nie moja wina :) Więc zapytam go prosto z mostu - czy da się na to jeszcze coś poradzić? Czy muszę sobie wygodne łóżko kupić, bo będzie już tylko gorzej...
Ja w ogóle jestem pierdolnięta - mam nawet już zaświadczenie od psychiatry :)
Ale od tylu już lat się z tym męczę, że chyba by mnie szlag trafił, gdybym i teraz tam nie pojechała.
Więc będę miała dwie wizyty odhaczone w swoim kalendarzu - w Lublinie (nie byłam tam od czasu mojej wymiany stymulatora) i w Warszawie, nadprogramowo :)
Ale mam nadzieję, że obędzie się bez żadnych ekscesów w postaci wylewów z nadmiaru emocji czy czegoś jeszcze bardziej ekstremalnego...
M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga