to już się robi nudne, wiem...

Nie wiem, co się ze mną dzieje - znowu! Jasna cholera!
Zdałam sobie dzisiaj sprawę, że jeśli tam, do tej pieprzonej Warszawy nie pojadę, nigdy nie będę miała spokoju. Nigdy nie zaznam spokoju ducha, bo przecież nikt za mnie tego nie zrobi. Nikt za mnie tam nie pojedzie i się z nim nie rozmówi.
A chyba niczego nie pragnę tak bardzo, jak tego, aby się z nim spotkać i porozmawiać. Nawet tak sobie pomyślałam ostatnio, żeby teraz, jak będę miała robiony następny rezonans, pojechać z nim zarówno do Lublina, bo tam mam przecież moją Panią Doktor, ale też chyba przejadę się z nim do Pana Doktora, do Warszawy. Może poświęci mi chwilę?
Wiem, że nawet nie powinnam już o nim myśleć, a jednocześnie prześladuje mnie to. Wszędzie. A już najgorzej jest wieczorami, kiedy np. siedzę z rodzicami na dole... Oglądamy coś głupiego w telewizji. I to wszystko wraca do mnie.
Ten cały ból. Tak jest zawsze. Codziennie jest to samo. Mam wrażenie, że kiedyś nie wytrzymam i wyrzucę to, co się we mnie gotuje...
Wydaje mi się, że moi rodzice są oschli, jeśli chodzi o niego. Moja Rodzicielka nie chce w ogóle o nim rozmawiać, mój Tata go nie zna, więc jemu się wcale nie dziwię... A mnie to cały czas trapi.
Najbardziej chyba boję się tego, że gdybym się z nim umówiła na wizytę, to on by mnie jednak nie przyjął.
Niestety, jest on chirurgiem dziecięcym, a ja niestety już dzieckiem nie jestem. Przykre to jest, ale prawdziwe. Ale... Podobno te gówna, które mam we łbie tworzą się tylko w pierwszych latach życia (przed trzydziestką), więc może jest szansa? Bo ja naprawdę nie chcę do nikogo innego. Jeśli już miałabym się pakować w konsultację i wydawać prawie dwie stówy, to chcę odbyć ją u Doktora, którego sobie wybiorę (on bierze za wizytę 180 zł). Nie wiem, czy powiedziałby mi coś mądrego, ale najważniejsze chyba byłoby już za mną - spotkanie z nim w cztery oczy. Nie wiem, czy bym w ostatniej chwili nie uciekła?
A pisałam tutaj? Dzięki Bogu, że jeszcze szesnaście lat temu nie mieli takiej techniki, jaka jest teraz. W sensie, że zaraz po tej pierwszej operacji nie wykonywali mi wszczepienia tego DBS'u. Ja bym tego nie wytrzymała. To był taki ból. Chociaż z drugiej strony może gdyby to było wcześniej zrobione, teraz byłabym przynajmniej trochę sprawniejsza? Bo przecież Pan Drabik nie mógł mnie zostawić w spokoju. Dobra, to byłoby nieetyczne, ale przynajmniej mogli tego nie pieprzyć.
Teraz się już prawdy nie dowiem. Czy był tam wylew? Cholera wie. Czy trzeba było koniecznie operować? Tego też nie wie nikt. Wiem tylko jedno. Nigdy im w życiu tego nie zapomnę. I Doktorkowi, i Profesorkowi. I tak naprawdę nie wiem, czy właśnie Profesorek nie odgrywał tu większej roli, tylko na Doktorka zwalił całą "brudną robotę".
I znowu spać nie mogę. Nie wiem, co jest ze mną nie tak. Od jakiegoś czasu, na sen brałam leki. I po nich dobrze mi się zasypiało. I nawet nieźle spało. Ale ile to można? Ile to można truć się prochami, które powinno stosować się doraźnie? Nie wiem, chyba będę musiała znowu iść (może jutro) do mojej Psychiatry. Może Ona mi jakoś pomoże? Chociaż do niej nie chciałabym iść, wszak jest ona teraz także moją "koleżanką na basenie". Pływamy razem. I automatycznie skrócił nam się dystans. A może jutro będzie ten facet? Nie wiem, to jest jakieś chore wszystko.
Poza tym ja nie potrafię się otworzyć przed nikim. Nawet tutaj gram... Chociaż z drugiej strony tutaj jest chyba jedno z nielicznych miejsc, gdzie mogę się choć trochę otworzyć.
Bo przecież ja nie mogę być smutna, przygnębiona i po prostu wściekła na to wszystko. Nie wolno mi. Ja muszę wiecznie się uśmiechać, choćby serce wyło z bólu. I choćby skały srały - nigdy, przenigdy w życiu nie wolno mi się załamywać. No tak, przecież ja jetem taka, kuźwa, silna. Jasne.
To kolejne kłamstwo, w które wierzą moi najbliżsi.
M.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A ja nie wiem o co chodzi...

co się odwlecze, to...